- Te elementy trzeba zrównoważyć. Należy rozwijać energetykę rozproszoną i łagodzić szczyt zapotrzebowania. Możemy mieć elektrownie o wysokiej sprawności, ale możemy mieć też źródła kogeneracyjne o sprawności 90-96 proc. Mamy w Polsce prawie 90 miast, które mają tylko ciepłownie, zamiast elektrociepłowni. Tam, gdzie nieefektywnie wykorzystuje się niską emisję, trzeba stosować technologie elektrociepłownicze – uważa Muras.
- Kształtowanie drugiego filaru energetyki jest niezwykle istotne. Jeśli wyobrazimy sobie milion źródeł w gospodarstwach domowych, to zaczyna się robić solidny zastrzyk energii dla systemu elektroenergetycznego. Ale ten rozwój należy stymulować tak, aby ci, którzy budują te źródła nie pchali energii na siłę do sieci, tylu zużywali ją we własnym zakresie. I wtedy rekordy zapotrzebowania na moc nie będą padać – podkreśla Muras. - Korzystając z własnego źródła, by zrobić sobie herbatę czy pranie itd., spowodujemy, że ta formuła energetyki rozproszonej nie będzie wymagała przesyłania, co odciąży sieć i będzie łagodziła szczyt – dodaje.
- Warto też wspomnieć o efektywności energetycznej. Każdy megawat, którego nie trzeba budować nie tylko odciąża nasz system elektroenergetyczny, ale także powoduje mniejszą emisję, bo nie trzeba budować bloku. Jednak wsparcie musi być prowadzone przy udziale najprostszych metod, bo jeśli będziemy komplikowali procedury, to mniej będzie osób chętnych do sięgnięcia po te rozwiązania efektywnościowe – uważa Muras.